ZENEK: Wolność artysty nie jest za darmo. Wywiad z Zenkiem Kupatasą
„Przepis na sukces? Nie zadzierać nosa, nie obiecywać sobie złotych gór, przyjmować porażki i wyciągać właściwe wnioski.” Dla Video Brothers Music z Zenkiem Kupatasą rozmawia Paweł Ostrowski.
Jak długo planujesz pozostać w łóżku? I skąd ta decyzja?
Z rozrzewnieniem wspominam czasy, gdy mogłem sobie na to pozwolić – czytałem książki, grałem w gry, oglądałem seriale, a spodnie musiałem założyć jedynie wtedy, gdy trzeba było otworzyć drzwi dostawcy pizzy. Jako ojciec dwójki dzieci wystarczy, że w domu będę miał ośmiogodzinny nieprzerwany sen – to już jest wielki sukces i powód do radości. Podczas wywiadu zostałem zawołany przez moją córeczkę, która właśnie skończyła posiedzenie na nocniku, żebym jej pupkę wytarł i posprzątał. Takie życie. Sam utwór pije do tego, co mamy za oknem, że trzeba czasem zatrzymać się, wziąć głęboki oddech, odpocząć i po prostu naładować akumulatory. W klipie ukazany jest ten dysonans, kiedy po udanych wakacjach, czy festiwalu, gdzie przebywasz ze wspaniałymi ludźmi i cieszysz się życiem, wracasz do szarej rzeczywistości, czytasz newsy, komentarze, patrzysz na zwalone drzewo na ulicy i czujesz, jakby cię ktoś z tego snu wyrwał siłą, a świat piękny i kolorowy, tak jakoś nagle strasznie poszarzał.
Co jest genezą nazwy „Rezyliencja”?
Budowanie odporności przeciwko szkodliwym czynnikom. Umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach, akceptowanie tego, że będą się po prostu dziać rzeczy, które wpłyną negatywnie na twoje samopoczucie. Plastyczność umysłu, odnajdywanie nowej drogi w sytuacji wydawać by się mogło bez wyjścia, odzyskiwanie sił i zachowanie optymizmu. Tu nie chodzi o znieczulicę, czy ignorowanie problemu, ale właśnie wręcz przeciwnie – mierzenie się z nim… ale z optymizmem!
Nie można odmówić ci weny twórczej. Jak wyglądała praca nad nowym krążkiem?
Płyta ukaże się w dwóch częściach, gdzie pierwsza będzie w bardziej smutnych tonacjach, refleksyjnych i poważniejszych, ale niepozbawiona pozytywnego przekazu. Druga będzie weselsza w melodiach i tekście i totalnie zdominowana przez optymizm. Proces jest bardzo zbliżony do mojej poprzedniej płyty „O!”. Zazwyczaj komponuję, zaczynając od gitary, potem robię aranż perkusji, dodaję melodie, tekst, bas. Tyle, ile mogę, nagrywam w domu, jak dzieciaki pójdą spać. Wokale zaś nagrywam sam w studiu u Marchewy, który potem materiał miksuje i robi mastering. Home recording to bardzo komfortowa sytuacja, mniej stresu, mogę pracować nad kawałkiem, aż jestem naprawdę z niego zadowolony. Wszystko na spokojnie, bez pośpiechu. W zasadzie to nie wyobrażam sobie już sytuacji, żebym miał nagrywać inaczej.
Co cię obecnie inspiruje?
Jeśli chodzi o muzykę, to eksperymentowanie z octaverem, czy wah-wah. Przy tekstach od zawsze inspirujące są dla mnie relacje międzyludzkie, społeczeństwo, humor, absurd i “filozofia życia”. Potrafię się łatwo czymś podjarać, wzruszyć i zaskoczyć, jak za dzieciaka, a to jest bardzo inspirujące do działania.
Skąd muzyka w twoim życiu?
Głowa pełna pomysłów, frajda i radość z tworzenia. Pierwsze piosenki nagrywałem, mając chyba 12 lat, na magnetofon siostry – jakieś teksty, rymowanki o wujkach i ciociach czy rodzinie, bez żadnych instrumentów, sam wokal i melodia. Mając 15 lat, założyłem zespół Kabanos, zaprosiłem do niego kolegów z podwórka. Nie potrafiliśmy grać, ale to nie był dla mnie problem i z podkładów kasetowych nagraliśmy pierwszy album „Hej Wiśta Hola”. Był gotowy w dzień po założeniu kapeli. Złapałem też za gitarę i zacząłem komponować własne piosenki. Pierwsze moje twory powstały na wymyślonych przeze mnie akordach, które nie istnieją. Dopiero potem dowiedziałem się, że akordy to jest coś, co już jest i się tego nie wymyśla. Jakież to było objawienie, jak odkryłem akord G-dur, w końcu jakiś wesoły, bo jak łapałem za gryf na chybił trafił, to mi same smutne dźwięki wychodziły.
Jak to jest być niezależnym artystą?
Super! Jednak na to trzeba ciężko pracować. Wolność nie jest za darmo, za wolność się płaci. Zapłaciłem cenę mojej niezależności. Musiałem w tym biznesie na przestrzeni lat sam nauczyć się wielu rzeczy, wziąć odpowiedzialność za wiele spraw, wziąć na swoje barki wiele ciężarów, ale warto było podjąć ten wysiłek, bo cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem. Walczyłem o własną samowystarczalność i wiem, że mogę spokojnie sobie dalej tworzyć, co chcę, jak chcę i kiedy chcę. To świetne uczucie.
„Nie wychodzę dzisiaj z łóżka” to 33 teledysk Zenka Kupatasy. Jak powstają twoje klipy?
Wybuchła pandemia. Siedzę w domu, nie mam koncertów, za to mam dużo czasu. Zaraz wpadłem na pomysł, żeby nakręcić domowy klip z rodzinką do piosenki „Chryzantemy” ze słowami „spadło jak grom z nieba, trudno, dalej żyć trzeba”. Pasuje, robimy! Jestem w trasie jesiennej, nagle wzrost zachorowań, znowu odwołanie koncertów, a tu miesiąc do premiery „O!”. No to myślę sobie – super, w końcu będę miał czas na robienie klipów. Ale zaraz, nie mam ekipy, nie mam budżetu. Żaden problem! Green screen, ujęcia ze stocka i myk, powstają kolejne klipy. Działam w myśl zasady: jeśli nie masz żadnej opcji, to stwórz swoją własną opcję. Biorę to, co mam pod ręką i tworzę. Kolejny klip już na kanale!
Jak zmienia się nasza scena muzyczna?
Kiedyś ciężkie brzmienia i humor były postrzegane jako coś, co nie ma w ogóle szansy zaistnieć szerzej. W 2006 r., z pierwszą płytą Kabanosa, chodziłem od wytwórni do wytwórni i otrzymałem np. odpowiedź „zdecydujcie się – albo ciężkie granie, albo jaja, jedno i drugie nie idzie w parze”. A potem gdy Kabanos odniósł sukces, zaczęli pukać do naszych drzwi, ale już wtedy nie byli nam potrzebni. Zmieniła się mentalność ludzi. Kiedyś, jak bilet kosztował 15zł, to było narzekanie… nawet od nieuczciwego organizatora, który ociągał się z wypłaceniem kasy, usłyszałem: „No, ale w czym problem, chyba nie robicie tego dla pieniędzy?”. Dzisiaj jest inaczej, ludzie mają większą świadomość, chętniej wspierają twórczość.
Rady dla kogoś, kto rozpoczyna przygodę z grą w zespole?
Nie zadzierać nosa i nie obiecywać sobie złotych gór. Nie pompować balonika sukcesu, kiedy tego sukcesu jeszcze nie ma, z pokorą przyjmować porażki i wyciągać właściwe wnioski, jak coś nie pójdzie. Nie trzymać się na siłę jednego składu, jeśli cele i motywacje członków nie są tożsame z tym, dokąd dążycie, a już na pewno nie trzymać w zespole ludzi, którym brak zaangażowania i zdolności do poświęceń. Starać się lepszym być, albo lepiej się starać. Nigdy się nie poddawać.
Najbardziej szalona akcja fanów podczas koncertu?
Przynieśli mi na koncert wielkiego żelka na patyku w kształcie penisa, a ja pierwsze co, jak go zobaczyłem, to od razu do buzi. Dobrze, że nikt tego nie fotografował (chyba). Żelek był tak ogromny, że nie dałem go rady zjeść, więc zostawiłem ten „prezent” zespołowi Materia, który grał „U Bazyla” dzień później. Wysłali mi zdjęcie z podziękowaniem, ale czy go zjedli, to już ich pytaj.
Zdradź swoje muzyczne marzenie.
Mam, ale nie chcę zapeszać. Wolę mówić już o tych spełnionych, np. ostatnio zupełnie niespodziewanie wyskoczyliśmy na scenę z Big Cycem i śpiewaliśmy „Balladę o smutnym skinie” – jakie to było piękne!
Czym jest szczerość w muzyce?
Robienie tego, co cię autentycznie jara, śpiewanie o tym, co czujesz, nawet jeśli to się nie opłaca, albo wiesz, że ktoś może to wyśmiać lub wytknąć cię palcem, przekazywanie przez piosenki jakiejś prawdy o sobie i pokazywanie swojego autentycznego spojrzenia na świat.
Z którego utworu jesteś najbardziej dumny?
Nie ma takiego „naj”, to jak wybrać najlepsze dziecko, a ja mam ojcowski stosunek do moich piosenek i to bardzo ciężko tak wybrać. Ale naturalnie najbardziej jaram się teraz kawałkami z nadchodzących płyt.
Gdybyś urodził się ponownie, kim chciałbyś być?
To jest pytanie podstępne, jak z tych wszystkich bajek ze złotą rybką albo dżinem, wybierasz coś, co jest niby zajebiste, a okazuje się, że wcale nie i ładujesz się w jakieś bagno. Wybieram bezpieczną odpowiedź – chciałbym być po prostu sobą.
SEBASTIAN GRABOWSKI
(ur. 25.08.1982 w Zwoleniu)
Wokalista, gitarzysta, kompozytor – założyciel zespołu Kabanos, obecnie związany z solowym projektem.
Wykształcenie
Magister psychologii mediów
Ulubione zespoły
Nirvana, Creed, Alter Bridge, Tremonti, Chris Isaak, System of a Down, Zacier, Republika, Farben Lehre, Bad Religion, Nova Twins, Żurkowski, Smashing Pumpkins, Sevendust, Blur, Lady Gaga, Mery Spolsky, The Dillinger Escape Plan, Karnivool
Ulubione filmy
Powrót do przyszłości, Terminator, Speed, Sing 2, Wall-E, The Truman Show, Głupi i Głupszy, Moneyball, Powodzenia Leo Grande, To właśnie miłość, Tamte dni, tamte noce, seria Brudny Harry, Dziedzictwo: Hereditary, Uciekaj, Wyspa tajemnic, Miś, Co mi zrobisz jak mnie złapiesz, Brunet wieczorową porą, Sztuka kochania
Hobby (poza muzyką):
Filmy, planszówki, gry na konsole, książki, rower, squash, piłka nożna, samoloty