
Czarny Bez: słowiański folk metal z przyszłości. Rozmowa z Widunem.
„To słowiański Mad Max – folk, rytuał i industrial po końcu świata.” – dla Video Brothers Music z Widunem (Czarny Bez) rozmawia Maciej Uba.
Czarny Bez zadebiutował w 2020 roku, ale początki sięgają jeszcze wcześniej. Jak wyglądały wasze pierwsze kroki?
Zespół powstał w 2018 roku, ale nasz debiut miał miejsce dwa lata później, kiedy ukazał się teledysk do piosenki „Postrzyga”. Nagrany jeszcze w starym składzie, ponieważ zespół na początku miał dwie wokalistki. Natomiast debiut sceniczny nastąpił podczas festiwalu Europejski Stadion Kultury w Rzeszowie. Występowaliśmy na dużej scenie z fantastyczną oprawą w formie prezentacji multimedialnych, ale przy ograniczonej liczbie ludzi na widowni, siedzących w bezpiecznych odległościach od siebie. Debiut klubowy mieliśmy w Garage Pubie w Krakowie i był to jeden z koncertów pod szyldem Folk Metal Night. Dwa pozostałe zespoły, które miały zagrać tego dnia, nie przyjechały (śmiech). Zespół z Czech nie mógł, bo by ich nie wpuścili z powrotem do kraju, a druga kapela z Polski nie dojechała z powodu nagłej choroby jednego z członków zespołu.
Równolegle zaczęliśmy nagrywać płytę. Cały materiał powstał właśnie w pandemicznym okresie. Dzięki temu mieliśmy sporo czasu, żeby nad nim popracować, ale nie wspominam miło tego okresu. Panowała dziwna, niezdrowa atmosfera. W międzyczasie nasz skład się zmienił, bo z dwóch wokalistek pozostała jedna i to nowa, obecnie śpiewająca – Luba.
Patrząc z perspektywy czasu, okres lockdownu był dla nas dużym krokiem do przodu, bo mieliśmy czas na przygotowania i równocześnie maleńkim kroczkiem w tył, bo były spore utrudnienia w występach na żywo.

Łączycie folk metal z postapokaliptyczną narracją. Skąd pomysł na takie nietypowe zestawienie światów?
Jest to efekt zebrania elementów, które nas interesują, przede wszystkim mnie i naszego basistę, bo to my ten projekt tworzyliśmy. Ciechan lubi klimaty postapokaliptyczne. Ja w tekstach chciałem poruszać tematykę słowiańską związaną z okresem wczesnego średniowiecza, przedchrześcijańską – interesuję się tą epoką historii. Dodatkowo bardzo lubię muzykę elektroniczną jak rave, trance, industrial, więc chciałem połączyć mocniejsze gitary z jej elementami. Ta wspólna wizja zaczęła nam się powoli kreować i równolegle tworzyliśmy alternatywną opowieść o zespole. Nie mieliśmy długiej historii jako Czarny Bez, więc stwierdziliśmy, że ją sobie wymyślimy!
Według niej jesteśmy częścią plemienia, które w dalekiej przyszłości przetrwało kataklizmy, wojny, upadek ludzkości i właśnie wtedy, jako nowo odrodzeni ludzie, wracamy ponownie do pierwotnych potrzeb człowieka, czyli życia w zgodzie z przyrodą, powrotu więzi międzyludzkich, etnicznych wierzeń i ustroju plemiennego oraz pradawnych tradycji. Taki regres, lecz w całkowicie innych okolicznościach. I chociaż w tym dystopijnym świecie są nowe technologie, to jednak czujemy potrzebę bycia i życia zgodnie z tym, co podsuwa nam przyroda, zbliżając się mimowolnie do tego, co pierwotne, pradawne… Być może to nas czeka w przyszłości? To ważny element – jak czołówka filmu, bez której nie zrozumiesz naszego uniwersum.
To dość oryginalna koncepcja, ale może właśnie dzięki niej wyróżniacie się wśród innych?
Ten „miks” na początku jest ciężko zrozumieć, ale jeśli wejdzie się głębiej w tematykę, wszystko się klaruje i układa – potem wydaje się logiczne i spójne. To słowiański Madmax! (śmiech). Po prostu czas zatoczył krąg. Mam nadzieję, że ten pomysł udaje nam się w pełni oddać i nie jest rażącym połączeniem. Nasi słuchacze często mówią, że nie spotkali się z czymś takim wcześniej.
Zainteresowanie kulturą słowiańską widać w waszych tekstach. Czemu w polskich szkołach tak mało się o niej mówi?
Jest kilka czynników, które wpływają na taki stan rzeczy. Tematyka słowiańska pojawiała się ponownie na salonach na przełomie XIX i XX wieku. Były pewne zrywy, które ją promowały, ale były one często związane z ideami, które nie miały na celu rzeczywistego wzrostu świadomości kulturowej, a raczej realizację politycznych ambicji. Na przykład, za czasów caratu, próbowano promować Rosję jako główny kraj słowiański, z ambicjami podporządkowania sobie innych narodów. Oczywiście wiemy do jakich celów to miało służyć, a sama idea nie była wcale pozytywna, ponieważ chodziło o dominację, a nie o zjednoczenie.
Choć jako Polacy staramy się być częścią Zachodu i funkcjonujemy w orbicie krajów chrześcijańskich, to jednak moim zdaniem jesteśmy krajem naturalnie zanurzonym w tradycji wschodniej. Zresztą wynika to z naszej historii i nigdy nie będziemy częścią Europy Zachodniej, niezależnie od ilości podpisanych sojuszy, zawartych umów czy powoływania się na chrzest Mieszka I. Tak sobie myślę, że może to niechęć rządzących do tej tematyki powoduje, że kultura słowiańska – ta przedchrześcijańska, nie jest szerzej promowana? Być może Kościół, jako instytucja, ma w Polsce zbyt duży wpływ na edukację? A może jest inna przyczyna, o której nie wiem?
Powszechnie panuje przekonanie, że istnieje bardzo mało świadectw, że istniało coś takiego, jak kultura słowiańska w szerszym rozumieniu. Często mówi się, powielając pewne obalone już dawno teorie, że Słowianie nie wnieśli do historii za wiele, jedynie kilka świąt czy tradycji, które dziś znamy. Jednak gdy zagłębimy się w tą dziedzinę historii, okazuje się, że mamy do czynienia z wieloma nowymi odkryciami – zarówno archeologicznymi, etnologicznymi czy związanymi z językoznawstwem. Pamiętajmy, że obecnie w Europie językami słowiańskimi posługuje się 250 milionów osób.
Wracając do twojego pytania myślę, że w szkołach mogłoby być nieco więcej materiału o słowiańskiej historii i dawnych wierzeniach. Oczywiście, to, że dzieci poznają mitologię rzymską, grecką, a nawet egipską, nie jest złe. To bardzo ważny aspekt wykształcenia, bo na tej bazie można również zbudować coś, co pomoże zrozumieć naszą własną kulturę. Nawet pierwsi kronikarze porównywali bóstwa słowiańskie do bogów greckich czy rzymskich.
Na pewno warto wspomnieć, że rynek wydawniczy zaczyna obfitować w książki na ten temat. Pojawia się więcej opracowań naukowych, które zgłębiają te zagadnienia, a także książek popularnonaukowych. Rozwija się dalej założenie, że kultura ludowa zmagazynowała prastare tradycje i można je częściowo „wyłuskać”, oczywiście umiejętnie rozszyfrowując kod kulturowy. To skomplikowana tematyka, wymagająca ciężkiej pracy interdyscyplinarnej. Wiele tradycji przetrwało – na przykład w ludowych obrzędach chrześcijańskich, gdzie widać zachowaną pierwotność, która ma swoje korzenie w naszej słowiańskiej przeszłości.
Powróćmy na muzyczne tory. Oprócz folk metalu, ważnym elementem waszej muzyki są brzmienia elektroniczne. Co was do nich przyciąga?
Lubię muzykę mechaniczną. Trend, który zaczął się rozwijać w latach osiemdziesiątych, choć ja najbardziej cenię dokonania późnych lat dziewięćdziesiątych. Mówię o muzyce elektronicznej, o techno, zwłaszcza tej, która korzysta z sequencerów, samplerów i transowych beatów, które ze mną współgrają, harmonizują z moim organizmem. Są pierwotne i naturalne, choć wytworzone sztucznie, programowo. Do dziś zdarza mi się słuchać tego typu utworów, mam kilku ulubionych artystów. Jestem jednak gitarzystą ukształtowanym przez cięższą muzykę. Stwierdziłem, że świetnym pomysłem byłoby połączenie tych dwóch światów. Są zespoły, które już od dawna to robią, jak choćby Rammstein, Nine Inch Nails czy Senser. Wspaniale łączą industrialne klimaty z mocnymi gitarami.
Myślę, że ta synteza wynika z mojej miłości do obu rodzajów muzyki – zarówno do elektronicznych brzmień, jak i do ciężkich gitarowych riffów. Ciężko jest rozstać się z jednym lub drugim, dlatego stwierdziłem, że trzeba je złączyć. W naszej muzyce próbujemy oddać trochę każdego z tych elementów, wpleść je w nasz styl. Pozostaje jeszcze folk metal. W tym gatunku często można usłyszeć wpływy power metalu, czasem death metalu czy blacku, połączone z elementami folkloru, a często instrumentami ludowymi z różnych części świata. Dla fanów tego nurtu nasza muzyka jest czasem zaskoczeniem – “Jak to? Tak się nie gra folk metalu!”. Dla niektórych osób jest to trudne do przejścia, dla innych wręcz fascynujące. Widać, że mieszanie gatunków wciąż może być świetnym sposobem na dotarcie do ludzi potrzebujących ciekawej i dobrej jakościowo muzyki.
Folk traktujemy jako ważny dodatek, który wzbogaca naszą twórczość. Luba jest jego ogromną fanką, dlatego to ona często wprowadza folkowe akcenty do naszych utworów, jak np. biały śpiew, zaśpiewy ludowe, specyficzną synkopowaną rytmikę w wokalu. Czujemy się więc związani z tym nurtem. Mam nadzieję, że nasi słuchacze dostrzegają, że choć nie jesteśmy stricte folkowi, to jednak rozumiemy tą estetykę. Znajdujemy się gdzieś pomiędzy różnymi światami muzycznymi. Nie staramy się ograniczać.

Pamiętam wasz świetny koncert na Rockowisku Zwierzyniec w 2021 roku. Który występ uznajecie za przełomowy?
Ten koncert był jednym z pierwszych w naszej karierze. Można powiedzieć, że od tamtego momentu zrobiliśmy spory progres. Jeśli ktoś widział nas wtedy i zobaczy teraz, na pewno zauważy różnicę – zarówno w naszym zachowaniu scenicznym, jak i w samej grze. Od tego czasu zagraliśmy pięć tras koncertowych, materiał ułożył się i dojrzał. Nasza wokalistka znalazła swój własny styl, który teraz stosuje na scenie. Na przykład, wykorzystuje chusty, które przy użyciu wentylatorów unoszą się w powietrzu razem z jej włosami, co daje ciekawy efekt. Można powiedzieć, że wentylator stał się członkiem naszego zespołu – zawsze jeździ z nami w busie! (śmiech).
Na pewno przez ten czas staliśmy się lepszym zespołem, lepszymi muzykami, zagraliśmy razem wiele koncertów. Dzisiaj słuchacze oczekują nie tylko dobrej muzyki, ale też wizualnej strony koncertu. Kiedy przychodzi się na występ, odbiera się go nie tylko zmysłem słuchu, ale również wzrokiem. Dlatego dbamy o to, by nasza oprawa sceniczna była ciekawa. Używamy masek co, mam nadzieję, wpływa na naszą warstwę wizualną i odbiór przez publiczność. To ważny element naszej sceniczności – męska część zespołu w nich występuje. Są steampunkowe, futurystyczne, z elementami stylistyki rave, więc całość ma
specyficzny charakter. Dbamy o szczegóły, by nie tylko muzyka, ale i wizualna strona występu były spójne. Mamy nadzieję, że się to udaje i że publiczność to docenia. A najlepszy występ na Rockowisku w tym dniu kiedy tam graliśmy? Myślę, że koncerty grup Materia i Hate.
Wasze sceniczne stroje robią wrażenie – skąd pomysł i jak wytrzymujecie w nich w upale?
Zacznę od końca (śmiech). Przyzwyczailiśmy się już do tego, że jest w nich gorąco, ale początki były trudne. Największym problemem było widzenie. Na początku miałem takie okulary z gęstej siateczki metalowej, przez które ledwo widziałem scenę czy gryf gitary. Zaburzały też moją percepcję. Musiałem je wyeliminować, więc teraz maluję się wokół oczu na czarno tworząc efekt pustych oczodołów.
Co do masek, to pomyśleliśmy, że każda osoba w zespole powinna stworzyć swoją własną tożsamość, postać. Ja na przykład wybrałem etniczny motyw, coś bardziej azteckiego, jak motyw czaszki z pióropuszem, a samą maskę przyozdobiłem farbą dla lepszego efektu. Basista – Ciechan wybrał maskę stylizowaną na gazową z dekoracyjnymi okularami spawalniczymi. Perkusista – Nadar też ma ciekawy „look” – zimna twarz wojownika, srebrna, wyglądająca trochę jak z metalu. Wokalistka – Luba nie nosi maski, co zresztą ma swoje uzasadnienie. Słowianie wykorzystywali je głównie w celach obrzędowych, zwłaszcza w kontekście rytuałów związanych z duchami przodków. Maski pełnią funkcję ochronną, ale ona sama, będąc wiedźmą nie musi chronić się przed czarami. Poza tym jest twarzą naszego zespołu – tą najładniejszą (śmiech).
Jak dziś patrzycie na debiutancki album „Ludzie, duchy, bogi”? Co zmienił w waszej muzycznej drodze?
Wydaje mi się, że cały czas idziemy do przodu i wciąż nowi ludzie odkrywają nasz album. To ciekawe, bo promocja w dzisiejszych czasach jest trudna, jeśli nie ma się zmasowanej reklamy. Trzeba mieć sporo pieniędzy, żeby to robić, a my działamy własnymi środkami i często sami. Nasza wytwórnia trochę nam w tym pomaga, ale ogólnie większość działań wykonujemy na własną rękę. Również dzięki teledyskom dostępnym w sieci możemy promować płytę i docierać do szerszej publiczności.
Oczywiście występy przed publicznością to też kluczowy element. Od początku założyliśmy, że to działalność koncertowa będzie głównym sposobem na promocję. Zagraliśmy ich już naprawdę sporo, planujemy kolejną trasę latem, a jesienią kolejną, po wydaniu nowego albumu.
Myślę, że od wydania debiutanckiej płyty zrobiliśmy kilka ważnych kroków do przodu. Mam nadzieję, że kolejny album pomoże nam jeszcze bardziej się rozwinąć. Planujemy naszą własną trasę koncertową, bo do tej pory występowaliśmy głównie z innymi zespołami. Oczywiście nie rezygnujemy ze wspólnych koncertów z innymi grupami, ale ta trasa będzie w pełni zorganizowana przez nas.
Płyta wyszła na CD i w streamingu. A co z winylami czy kasetami – myślicie o tym?
Streaming spowodował, że ludzie mają znacznie łatwiejszy i szybszy dostęp do muzyki. Wystarczy kliknąć w aplikację w telefonie i wybrać płytę, co jest o wiele prostsze niż znaleźć się w miejscu, gdzie można słuchać muzyki na świetnym sprzęcie, chociaż taki sposób słuchania jest fajny i ma swój urok. Oczywiście, nie wszyscy są audiofilami, którzy szukają idealnych parametrów dźwięku w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu. Dla niektórych osób to nie jest ważne – liczą się inne aspekty. Wydaje się, że streaming staje się coraz bardziej popularny. To nie znaczy jednak, że fizyczne nośniki muzyki odeszły do lamusa – wciąż widzimy, że fani chętnie kupują nasz album. Na koncertach sprzedaliśmy naprawdę dużą liczbę płyt, kilka razy musieliśmy zamawiać dodatkowe partie, bo znikały dosłownie w mgnieniu oka. Większość sprzedaży odbywa się na koncertach i przez internet. Ludzie naprawdę nadal słuchają płyt!
Pochodzę z pokolenia, które potrzebowało przesłuchać nowy album ulubionego artysty od początku do końca. Pamiętam, że gdy kupowałem płytę, było to coś wyjątkowego. Kładłem ją na adapterze albo wkładałem do napędu i musiałem przesłuchać całość, od pierwszego do ostatniego utworu. Każdy utwór płynnie łączył się z kolejnym, co miało swój specyficzny ład, którego nie można było zmieniać. Te płytowe sekwencje zostały mi w pamięci jako coś niezwykłego, nierozerwalnego.
Dziś to już nie jest tak ważne dla większości osób. Liczy się bardziej możliwość stworzenia składanki w serwisie streamingowym i słuchanie muzyki w ten sposób. To bardziej uniwersalne rozwiązanie.
Jednocześnie zauważam pewien trend, że choć wielu odbiorców słucha muzyki w serwisach streamingowych, to spora grupa wraca do winyli i kupuje czarne krążki. No dobra… nie zawsze są czarne (śmiech). Ciechan zbiera analogi i ma ich już całkiem sporo. Z wielką przyjemnością siada, włącza płytę i oddaje się temu rytuałowi. Można powiedzieć, że w jakiś sposób sami stajemy się częścią tego „analogowego” ruchu, bo wspieramy tę tradycję, finansując produkcję płyt. Planujemy również wydanie naszych płyt w formie analogowej. Pierwszej – już niebawem.
Nowy materiał jest już w przygotowaniu. Czego można się po nim spodziewać i czym będzie różnił się od debiutu?
Podobnie jak pierwsza, nowa płyta powstaje w moim domowym studiu. Jedynym wyjątkiem jest perkusja, którą nagrywamy w studiu zewnętrznym. Ja jestem autorem tekstów i producentem muzycznym, a materiał miksował będzie Tomasz ZED Zalewski, który odpowiadał również za brzmienie naszej poprzedniej płyty. Tomek to ceniony realizator w branży ciężkiej muzyki. Ma na koncie współpracę z Decapitated czy Frontside oraz między innymi był wieloletnim realizatorem koncertowym grupy Coma. Bardzo nam pomógł w realizacji poprzedniej płyty.
Mam wrażenie, że ten krążek będzie bardziej spójny, bo poprzedni powstawał przez dłuższy czas, a pandemia mocno rozbijała harmonogram prac. Utwory rodziły się w dłuższych odstępach czasowych, więc w pewnym sensie zmieniały się, ewoluowały z każdym dniem, a my sami często zmienialiśmy zdanie, poszukiwaliśmy nowych dróg. Dlatego na poprzedniej płycie czuć pewne rozbieżności, może jest nawet trochę artystycznego chaosu. Teraz jednak czujemy, że idziemy bardziej w stabilnym kierunku, choć oczywiście wciąż pozostajemy wierni naszym pierwotnym inspiracjom i założeniom: tematyka słowiańska, elektronika, elementy folkowe, mocne gitary. Będzie także dużo industrialnych brzmień. A co jeszcze? Na płycie pojawi się gość, który zagra na bardzo ciekawym instrumencie folkowym. Mamy też utwór grany przeze mnie na mandoli, a właściwie na specjalnie strojonej mandolinie tenorowej. Ten kawałek naprawdę będzie nowością, bo na poprzedniej płycie nie mieliśmy typowo akustycznego utworu.

Gdzie najbardziej chcielibyście zagrać – w Polsce lub na świecie?
Nie mamy takich konkretnych miejsc, które bym mógł wymienić, ale na pewno mamy marzenie, żeby grać jak najwięcej koncertów w ogóle. Oczywiście, festiwale nas interesują – na przykład marzymy o występie na Pol’and’Rock, na którym jeszcze nie graliśmy, mimo że od jakiegoś czasu wysyłamy zgłoszenia. Kilka marzeń już zrealizowaliśmy, na przykład występ na Castle Party Festival. Chcielibyśmy grać na dużych festiwalach i scenach, ale wciąż zależy nam na tym, aby utrzymać trend grania koncertów w klubach. Chcemy, żeby miłośnicy muzyki na żywo kojarzyli nas jako zespół koncertowy, który regularnie organizuje własne trasy.
Bardzo lubimy występować na imprezach o tematyce słowiańskiej. Graliśmy już na wielu takich wydarzeniach i wydaje się, że będzie ich więcej. Rośnie zainteresowanie takimi imprezami jak na przykład Wianki czy Noce Kupały. W tym roku zagramy podczas Słowiańskiej Nocy Folk Metalowej w Brennej. Organizatorzy często sami się do nas zgłaszają, co daje nam nadzieję na dalszy rozwój.
Czego Wam życzyć na najbliższe miesiące?
Życzcie nam, by udało się wydać płytę we wrześniu tego roku. Oczywiście jest taki plan, ale jak to zwykle bywa, po drodze mogą zdarzyć się różne rzeczy, które go zmienią. Wszystkie pieśni mamy już w formie demówek, obecnie nagrywam gitary, za chwilę bas. Perkusja już jest wbita. Potem będziemy uzupełniać wokale, które też już są częściowo nagrane. Można powiedzieć, że nowy materiał jest w dość zaawansowanym stadium. Marzy nam się, że dzięki drugiej płycie dotrzemy do większej liczby osób i nasza muzyka zostanie dostrzeżona przez przez jeszcze szerszą publiczność.
Na koniec – z jakim słowiańskim bogiem lub stworzeniem się identyfikujecie?
Zdecydowanie z dwoma czołowymi bóstwami słowiańskimi reprezentującymi odmienne światy – Welesem, władcą świata chtonicznego, który symbolizuje mroczną stronę natury człowieka oraz stąpającym powyżej ziemi Perunem, potężnym bogiem gromowładnym, który przypomina postacie takie jak Thor czy Mitra. To są prastare bóstwa, które powinny być dobrze znane każdemu, kto interesuje się tematyką słowiańską. O obu śpiewamy na pierwszej płycie.
Jest jednak jeszcze wiele innych ciekawych postaci, z którymi może nie do końca się identyfikujemy, ale są dla nas ważne. Demonologia słowiańska jest naprawdę obszerna i obejmuje gamę straszydeł oraz stworów związanych też z różnymi aspektami życia człowieka. Na pewno warto wspomnieć o bóstwach wodnych, które mają mroczny charakter, jak np. wodnice czy brzeginie. Ciekawa jest też postać Południcy – demona słonecznego, który będzie obecny w naszej kolejnej płycie.
Ogólnie rzecz biorąc, identyfikujemy się z „ciemną stroną mocy”, bo to najbardziej fascynujący obszar. Człowiek od zawsze starał się tłumaczyć swoje lęki i obawy w sposób nadprzyrodzony. Strach jest częstym towarzyszem człowieka i w przeszłości ludzie szukali wyjaśnienia, które potwierdzało działanie złośliwych, nienaturalnych sił. Współcześnie człowiek nadal zmaga się z podobnymi obawami. Część społeczeństwa uprawia wróżbiarstwo, wierzy w przesądy, a nawet uprawia magię. To jest coś, co wpisuje się w naszą kulturę i dlatego bardzo cenimy te motywy z dawnej tradycji słowiańskiej.
Bardzo dziękuję za rozmowę, trzymam kciuki za drugi album. Do zobaczenia na koncertach!
Dziękuję i do zobaczenia. Sława!
ROLAND LANGER – WIDUN
(ur. 20.02.1973 r. w Skarżysku-Kamiennej)
Producent muzyczny, autor tekstów, gitarzysta grupy Czarny Bez
Wykształcenie
Inżynier – bezpieczeństwo pracy, realizacja dźwięku
Ulubione zespoły
Senser, Rammstein, Led Zeppelin, Slipknot, Mark Dekoda, Heilung, Alice in Chains, Wolna Grupa Bukowina, Metallica, Slayer, Soundgarden
Ulubione filmy
Cztery pokoje, Wikingowie, Siedem, Władca pierścieni, Skazani na Shawshank, Zaginiona Autostrada, Milczenie owiec
Hobby
Piesze wędrówki, jazda na rowerze, historia wczesnego średniowiecza i starożytności